Legenda o rogalińskich dębach
Działo się to za czasów Lecha protoplasty Lechitów i pierwszego władcy na terenach zwanych dziś Polską. Kiedy Lech, Czech i Rus, spotkali się ponownie po latach rozłąki, postanowili założyć nowe miasto zwane Poznaniem. Bracia długo zagościli u Lecha, a czas mijał im na pracy i przyjemnościach. Pewnego razu Lech, Czech i Rus postanowili udać się wspólnie na kolejne łowy.
{module Reklama - Czerwona Duża}
Tym razem ich ofiarą miał być nie jeleń czy niedźwiedź. Bracia naradzali się i podjęli decyzję, że dobrze byłoby upolować dorodnego rogacza. Ponieważ Lech, doskonale znał tereny swojego rozległego kraju, wiedział gdzie najłatwiej będzie o taką zdobycz. Polowanie mogło zająć im kilka dni, dlatego też spakowali odpowiednią ilość prowiantu. Postanowili też, że nie będą się rozdzielać, lecz wspólnymi siłami upolują łosia. Gdy byli gotowi Lech dał rozkaz do wymarszu, cała drużyna wojów wraz z trzema braćmi udała się do nadwarciańskiej puszczy. Gdzie wówczas żyły dorodne łosie. Drużyna maszerowała cały dzień, to też pod wieczór zarządzono odpowiedni postój. Nie było sensu polować nocą, gdyż ogień i hałas odstraszyłyby potencjalną zdobycz. Lecz, Czech i Rus, rozłożyli się wygodnie pośród drzew i szybko posnęli. Dzięki obstawie która im towarzyszyła, mogli wypocząć aby następnego dnia kontynuować poszukiwania.
Rankiem, kiedy jeszcze dym unosił się z paleniska, Czech przebudził się i nieopodal obozowiska ujrzał stado dorodnych łosi. Pokazał wartownikom aby zachowywali się cicho i nie wypłoszyli zwierzyny, następnie delikatnym szturchnięciem obudził Lecha i Rusa, pokazując im palcem pobliskie łosie. Bracia podnieśli się powoli bez zbędnego hałasu, wzięli łuki i strzały i dosiedli wierzchowców. Lech dał sygnał do ataku, w momencie kiedy ich oczom ukazał się ogromnych rozmiarów samiec, idealny jako zdobycz książęca. Natychmiast ruszyli co koń wyskoczy, lecz łosie usłyszały tętent kopyt i spłoszyły się. Gonitwa nie trwała długo, zarówno zwierzyna jak i myśliwi wpadli na polaną porośniętą dębami. Wówczas przywódca stada, stanął tak jakby gotował się do walki. Lech naciągnął strzałę na cięciwę i już chciał wystrzelić, kiedy przed łosiem stanął druid.
- Nie wolno zabijać, zwierzyny w świętym gaju! – zagrzmiał złowieszczo. Lech natychmiast opuścił łuk, a całe stado łosi oddaliło się z wolna. Wówczas bracia ujrzeli ogromny posąg Światowida, który okrążały dęby.
{module Reklama - Czerwona Duża}
Lech, Czech i Rus zeskoczyli ze swoich rumaków i oddali pokłon bóstwu. Druid przyjął zacnych gości i uraczył ich beczką wybornego miodu. W zamian za okazany szacunek druid trzem dębom nadał imiona braci. Na pamiątkę owego spotkania Lech, nakazał swoim wojom wybudować w tym miejscu gontynę, ale z drzew z poza lasu, tak aby przypadkiem nie uszkodzić świętych dębów. Wokoło świętego gaju zaczęła powstawać osada zwana Rogalinem.
Minęły wieki, krajem Polan zarządzał książę Mieszko I, który postanowił wyrugować pogaństwo i zaprowadzić w kraju chrześcijaństwo. Książę dawniej sam odwiedzał miejsca święte dla pogan, to też kiedy wyprawa poselska udawała się do Rogalina, również i książę postanowił tam pojechać. Doskonale znał historię owego grodu a jeszcze lepiej o jego założycielach. Kiedy więc dojechano na miejsce, książę kazał umieścić na gontynie dębowy krzyż, jako symbol nowej wiary. Nie pozwolił jednak ściąć dębów, które nosiły imiona trzech braci. Mimo iż dęby były w złym stanie, Mieszko I nakazał przywołać biskupa, który z nim podróżował i poświęcić owe dęby. W ten sposób chciał symbolicznie ochrzcić swoich przodków, wierząc w niezmierzone miłosierdzie Boga. Dęby trzech braci, do dziś stoją w parku rogalińskim i są atrakcją dla zwiedzających turystów.
{module Reklama - Czerwona Responsywna}