Skip to main content

Legenda o południcach

Legenda o południcach

W pewien dzień targowy pastuszek Jaś pasł swoje krowy. Było upalnie, więc postanowił poszukać miejsca gdzie będzie mógł je napoić. Pomyślał również, że przydałaby mu się chłodna kąpiel. Po krótkiej wędrówce zobaczył rzekę. Nazywała się ona Czarna. Napoił krowy i uwiązał je do pobliskiego drzewa. Sam rozebrał się i wszedł do rzeki.

Od razu poczuł się lepiej, gdy jego ciało obmyła rzeczna woda. Jednakże gdy Jaś chciał popływać, poczuł że nie może oderwać stopy od dna rzeki. Kiedy spojrzał w dół, zobaczył ręce zaciskające się na jego nodze. Po chwili zauważył czarną zjawę wychylającą głowę z rzeki. Przypomniał sobie, co mówił mu jego ojciec. Zgodnie z jego opowieścią były to południce, które topiły ludzi w południe. Zaczął się wyrywać i płynąć w stronę brzegu. Gdy jego dłoń dotknęła ziemi, południca puściła go. Wyszedł na trawę i położył się na niej. Długo odpoczywał po tym strasznym zdarzeniu. Obiecał sobie, że wyrządzona mu krzywda nie może ujść południcom płazem i postanowił zemścić się na nich. Wrócił do domu i zostawił swoje zwierzęta w drewnianej oborze stojącej obok. Długo zastanawiał się nad karą jaka mogłaby spotkać rzeczne stwory. Po niekończących rozmyślaniach w końcu wpadł na pewien pomysł.

Następnego dnia z samego rana wybrał się do miasta. Wczorajszego wieczoru wymyślił, że poprosi miejscowego zegarmistrza o przysługę. Skoro południce topią ludzi tylko o godzinie dwunastej to jeżeli zegar zostanie zatrzymany, zjawy nie zaatakują Jasia. Janek opowiedział staremu zegarmistrzowi o zdarzeniu, które spotkało go poprzedniego dnia. Wtajemniczył go również w plan zemsty jaki obmyślił w stosunku do czarnych zjaw. Starzec bardzo się zmartwił jego opowieścią, ponieważ słyszał dużo plotek o niebezpieczeństwie czyhającym w rzece Czarnej. Zgodził się pomóc młodzieńcowi w zniszczeniu potworów. Wspólnie skonsultowali plan działania. Zegarmistrz podpowiedział Jasiowi kilka ważnych wskazówek i życzył mu powodzenia.

Jaś w pośpiechu udał się do gospodarstwa. Szybko zabrał potrzebne mu przedmioty. Pobiegł do stajni i osiodłał swego wierzchowca. Wsiadł na konia i pogalopował nad rzekę. Po dotarciu na miejsce  przywiązał swego rumaka do drzewa. Złapał worek i wszedł do rzeki. Południce od razu go dostrzegły i postanowiły zaatakować go gdy zegar wybije południe. Czekały długo, lecz zegar ani drgnął. Stwory z upływem czasu coraz bardziej schły w promieniach prażącego słońca. Jaś wykorzystując zaistniałą okazję wrzucał południce jedną po drugiej do worka, który wziął ze sobą z domu. Uradowany chłopiec wyszedł z rzeki i zawiązał worek ze schwytanymi potworami, a sam udał się w poszukiwaniu drewna do rozpalenia ogniska. Gdy zebrał odpowiednią ilość opału, wrócił po worek i rozpalił ogień. Gdy płomienie były wystarczająco duże, chłopiec wrzucił do nich południce, które wyschły na wiór. Janek szczęśliwy z powodu udanej wyprawy pojechał do Staszowa, aby ogłosić dobrą nowin mieszkańcom. W ten oto sposób został on ogłoszony miejscowym bohaterem, a ludność była mu wdzięczna, ponieważ od tej pory mogli bez obawy kąpać się w Czarnej.

Karolika Kot 10 lat, Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Jana Pawła II w Rytwianach
Na podstawie: Legendy Mojej Małej Ojczyzny Katarzyn Kosior