Skip to main content

Legenda o Królu Kraku

Legenda o Królu Kraku

Dawne to były czasy, gdy ziemie dzisiejszej Polski stanowiły mozaikę plemion i rodów, które tak często łączyła wspólna krew, jak też dzieliły spory o ziemię, wodę i władzę. Plemiona Lechitów, rozsiane od Bałtyku aż po Sudety, trwały w nieustannej walce o bezpieczeństwo, dobrobyt i przetrwanie. Choć wiele rodów szczyciło się dzielnymi protoplastami, legenda o jednym władcy wyróżniała się nad wszystkie inne. Była to legenda o **Królu Kraku** – wodzu, który potrafił połączyć rozbite plemiona, zbudować gród potężniejszy niż jakiekolwiek inne dotąd znane, zmierzyć się z tragediami, które złamałyby serca wielu ludzi, a mimo to pozostał symbolem siły, odwagi i niezłomności.

Zaczęło się wszystko kilka pokoleń po śmierci Lecha – mitycznego protoplasty Lechitów, założyciela państwa i patrona mężów odważnych. Wśród jego licznych potomków urodził się chłopiec, którego przeznaczeniem było odegrać kluczową rolę w historii całego narodu. Był to czas, gdy ziemie między Wisłą a Odrą nawiedzały barbarzyńskie bandy, kiedy rody walczyły o wodę i pastwiska, a wiara w bogów mieszała się z lękiem przed niewidzialnymi mocami skrywającymi się w kniejach.

Matka przyszłego władcy, młoda księżniczka z rodu Polan, wyruszyła w podróż, by spotkać męża wracającego z bojów. W towarzystwie drużyny wojów i kilku opiekunek podróżowała traktem biegnącym przez lasy i doliny. Los jednak wplótł w tę drogę tragedię, która na zawsze zapisała się w historii rodu. Karawanę księżniczki zaatakowała banda zbójców germańskich – barbarzyńscy wojownicy wracający z łupów na ziemiach czeskich. Napad był nagły i brutalny. Wojowie broniący księżniczki zostali wyrżnięci do ostatniego, a skarby – zabrane. Tylko sama księżniczka oraz jedna młoda opiekunka zdołały uciec na skraj lasu.

Kiedy noc zaczęła okrywać pobojowisko, los zadał kolejny cios – księżniczka zaczęła rodzić. Daleko od domu, daleko od swojego męża, z potwornym bólem i niepewnością o przyszłość, powiła syna, którego płacz zmieszał się z jękami rannych zwierząt i szumem nocnych wiatrów. Zewsząd nadlatywały kruki, zwabione zapachem krwi, a w ciemnościach poruszały się sylwetki dzikich zwierząt. Niebo zdawało się ciężkie i ponure, jakby samo współczuło tej tragicznej sytuacji.

Wówczas, prowadzeni krakaniem ptaków, żołnierze jej męża odnaleźli księżniczkę i jej dziecko. Widok był dramatyczny: pobojowisko pełne trupów, rozrzucona broń, ślady walki, a pośrodku tego ona – młoda matka, drżąca i wyczerpana, ale żywa, z nowo narodzonym synem u boku. Wojowie natychmiast objęli opieką księżniczkę i chłopca, a wieść o cudownym ocaleniu szybko dotarła do księcia, który przybył, by zobaczyć syna, jakim obdarzyli go bogowie.

Wdzięczny za to, że to kruki wskazały mu drogę do ocalałych, nadał chłopcu imię **Krak**. I tak zaczęła się legenda człowieka, który miał zjednoczyć plemiona i stworzyć jedno z najważniejszych miejsc w historii Polski.

Krak dorastał w zdrowiu, sile i mądrości. Od najmłodszych lat wykazywał cechy wodza – był stanowczy, lecz sprawiedliwy, odważny, ale nie lekkomyślny. Ćwiczył z wojami, polował z najlepszymi łowczymi, słuchał rad starszyzny. W wieku osiemnastu lat uznał, że nadszedł czas, by opuścić rodzinny dom i założyć własną osadę. Zorganizował drużynę i wyruszył na północ, przemierzając lasy, bagna i doliny, aż dotarł do wielkiej rzeki, o której często wspominali wojowie jego ojca.

Rzeka była ogromna, szeroka, nieokiełznana. Jej fale odbijały światło porannego słońca, a brzeg porastały stare drzewa o potężnych konarach. Widok ten tak zachwycił Kraka, że postanowił: tutaj powstanie jego osada. Wojowie szybko zaczęli wznosić umocnienia, a ludzie z okolicznych wiosek zjawiali się tłumnie, by dołączyć do nowej społeczności. Osada rosła szybko, a jej mieszkańcy nazwali ją **„Grodem Kraka”**.

W kolejnych latach Krak zasłynął jako obrońca uciśnionych i pogromca wrogich plemion. Bronił okolicznych mieszkańców przed rabunkowymi wyprawami, wyprawiał się na bandy grabieżców, pomagał rodom, które prosiły o wsparcie. Z każdej wyprawy przynosił nie tylko kosztowności, ale i narzędzia, zwierzęta, nasiona – wszystko, co mogło pomóc w rozwoju jego ziem. Lud go podziwiał, wojowie go szanowali, a sąsiednie plemiona drżały, słysząc jego imię.

W wieku trzydziestu lat, na wielkim wiecu, ogłoszono go królem Wiślan. Wieść o jego potędze roznosiła się szeroko, a ludy, które wcześniej były wrogo nastawione, wolały teraz szukać z nim pokoju, niż narażać się na gniew jego wojsk.

Krak pojął za żonę młodą dziewczynę z rodu Wiślan, a ta obdarzyła go dwoma synami: **Lechem i młodszym Krakiem**, oraz córką Wandą – przyszłą bohaterką innej legendy. Jednak ta opowieść nie jest o Wandzie, ani o jej córce Żagannie, ani o losach rodu po śmierci Kraka. To opowieść o samym władcy – o jego życiu, walce, tragediach i dziedzictwie, które trwa do dziś.

Gdy synowie Kraka dorośli, nad Gród Kraka spadła wielka tragedia. Nieopodal miasta wylądował smok – ogromna istota o zielonych łuskach i zielonych rogach, ziejąca ogniem, który mógł spalić całe domostwo jednym tchnieniem. Smok czaił się na wzgórzu, polował na bydło, niszczył pola, a jego ryk sprawiał, że dzieci płakały, a mężowie bledli ze strachu.

Krak, wierząc w swoich synów, posłał ich do walki ze smokiem. Miał nadzieję, że pokażą, iż są godni dziedziczyć po nim tron. Niestety, los znów okazał się okrutny. Młodszy syn, również imieniem Krak, postanowił pozbyć się konkurenta do tronu. Zanim bracia dotarli do jaskini smoka, młodszy zaatakował Lecha i zabił go mieczem.

Po dokonaniu zbrodni uciekł z miejsca zbrodni i wrócił do zamku, okłamując ojca, że smok zabił Lecha, a on sam ledwo uszedł z życiem. Nie wiedział jednak, że całą scenę widział chłop, który chciał podejść bliżej, by zobaczyć smoka.

Chłop ten, przerażony tym, co ujrzał, natychmiast udał się na zamek i doniósł królowi prawdę. Krak był zdruzgotany. Zmuszony był skazać jedynego żyjącego syna na banicję – czyn ten złamał mu serce.

Wiedząc, że nie ma już następcy, ogłosił, że ten, kto zabije smoka, otrzyma rękę jego córki Wandy oraz tron po jego śmierci. Zadania tego dokonał **szewczyk Skuba**, a poślubiwszy Wandę, dał ojcu nadzieję na przyszłość rodu.

Wanda urodziła córkę Żagannę – i wydawało się, że nieszczęścia minęły. Jednak los znów okazał się bezlitosny. Skuba zginął w bitwie z plemieniem Gallów, a trzy lata później, złamany śmiercią synów i zięcia, zmarł sam wielki Krak.

Jego ciało zostało złożone w kopcu zbudowanym przez mieszkańców – kopcu, który ludzie nosili ziemię wiadrami, koszami i rękoma. Tak powstał **Kopiec Kraka**, stojący po dziś dzień jako symbol jego potęgi i tragicznego życia.