Legenda o Lubaczowie
Dawno, dawno temu, kiedy naszym krajem jeszcze rządzili królowie, porządku strzegli rycerze, na wschodzie Polski leżał mały gród zwany Targowicą.
Nazwę swą wziął stąd, że codziennie odbywały się tam wielkie targi. Handlowano wówczas różnymi zwierzętami oraz produktami pochodzącymi z uprawy ziemi, między innymi: jajami, kurami, kaczkami, a także owsem i innymi zbożami. Kupcy często robili wymiany, które polegały choćby na tym, że kiedy jeden z nich dawał dziesięć jaj, to drugi przekazywał mu za to kilogram pszenicy. W tym grodzie mieszkało dwóch braci bliźniaków – Lubacz i Trubacz. Oni także uprawiali ziemię i hodowali zwierzęta domowe, a swoimi plonami handlowali na targu. Pewnego dnia bardzo się pokłócili, ponieważ Lubacz nie chciał dać dziesięciu kilogramów zboża za pięćdziesiąt jaj od brata Trubacza. Na początku wydawało się, że ta kłótnia to tylko taka zwykła mała sprzeczka, jakie się zdarzają każdego dnia pomiędzy ludźmi. Jednak okazało się, że urosła ona do olbrzymich rozmiarów. Nie dość, że pokłócili się bracia, to ta kłótnia źle działała również na otoczenie wokół nich. Konflikty zaczęły pojawiać się pomiędzy innymi – w rodzinach, a nawet w wśród przyjaciół. Jedni stawali po stronie Lubacza, inni zaś twierdzili, że to Trubacz miał rację. Aby temu zapobiec, bracia postanowili, iż jeden z nich musi opuścić Targowicę, gdyż w przeciwnym razie nigdy nie będzie zgody wśród jej mieszkańców. Lubacz, z racji tego, że był młodszy o pięć minut, ustąpił i wyjechał z małego miasteczka do Krakowa.
Nie utrzymywał żadnych kontaktów z nikim z Targowicy, ani z bratem, ani ze znajomymi. Trubacz natomiast został w rodzinnym grodzie. W dalszym ciągu uprawiał ziemię i handlował na targu swoimi plonami. Dobrze mu się wiodło. Po pięciu latach ożenił się z córką handlarza z sąsiedniej wsi, Kariną, i zamieszkali razem w Targowicy. Miał głowę do interesów, więc z czasem został najbogatszym i najważniejszym kupcem w mieście. Miejscowa ludność wybrała go na głowę miasta. Wraz z żoną zamieszkał w starym ratuszu i godnie reprezentował mieszkańców. Niestety nie dbał on w ogóle o swoje zdrowie i po kilkunastu latach zaczął chorować. Lekarze zdiagnozowali u niego śmiertelną chorobę i dali mu może trzy miesiące życia. Wieść o jego chorobie szybko rozniosła się do innych miast i w ten sposób dowiedział się o tym młodszy Lubacz. Przyjechał on jak najszybciej do rodzinnej miejscowości. Kiedy odwiedził brata, okazało się, że choroba szybko postępuje i wyniszcza organizm Trubacza, który nie chciał nawet wychodzić z pokoju, a tym bardziej z domu. Po długich prośbach brata i żony, w końcu udało się namówić chorego, aby wyszedł i od tego czasu codziennie chodzili na spacery po rynku.
Zapomnieli o swojej kłótni, dużo rozmawiali i spędzali mile razem czas. Pewnego dnia bracia wybrali się na ryby. Kiedy byli już obok stawu, nagle Trubacz poczuł się gorzej i zasłabł. Wezwano lekarza, który stwierdził, że głowie miasta pozostało niewiele życia. Po tej wiadomości chory bardzo się załamał. Poprosił brata, żeby zaopiekował się jego żoną, kiedy on umrze. Chciał mu powiedzieć: „Lubaczu, czuwaj nad moją Kariną”, ale z jego ust wydobyło się tylko: „Lubaczu, czuw…” i umarł. Mieszkańcy byli zasmuceni wieścią o śmierci głowy miasta. Karina wraz z bratem swojego męża wyprawiła okazały oraz zasłużony pogrzeb w cerkwi greckokatolickiej pod wezwaniem świętego Mikołaja. Pochówek odbył się na cmentarzu miejskim. Po pogrzebie, zgodnie z prośbą brata, Lubacz zamieszkał z Kariną, a kilka miesięcy później okazało się że są oni w sobie zakochani. Para wzięła ślub a wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Od śmierci Trubacza, z racji jego ostatnich słów, Targowica zmieniła nazwę na Lubaczów.