Zatopiona Armia
Straszne to były czasy, kiedy wróg Rzeczpospolitej stanął u jej bram aby „potopem” zalać jej mieszkańców i osłabioną w szpony wrogów oddać. Lecz waleczne serca Polaków do krwi ostatniej Szwedom nakazywały się stawiać i choćby już od ran się słaniać, śmierć nieprzyjacielowi zadać.
Ratunkiem dla Polski była koronacja Panienki Najświętszej na Królową Polski.
Po tym akcie Bóg Niezmierny w swym Miłosierdzi jeszcze raz Wielkiej Polskiej Armii pozwolił w Obronie ojczyzny stanąć. Lecz nie tym co żyli a tym co pomarli, nim jednak dzień ten nastanie. Rycerze Ci tak jak ich bracia w Tatrach tak i oni śpią w rzece Noteci. Czekając na dzień Pański kiedy to z staną do walki po stronie Bożych Zastępów przeciwko Szatanowi – największemu wrogu ludzkości. Armia ta nigdy nie została by odkryta, gdyby nie pewien chłop.
Działo się to w XIX wieku, pewien wieśniak udał się wówczas ze zbożem do pobliskiego Inowrocławia, aby tam za niewielką opłatą je sprzedać. Zbudził się wczesnym rankiem, zapakował wóz i ponaglając konie udał się przez nadnoteckie mokradła. Gęsta mgła spowiła całą okolice tak że na pięćdziesiąt metrów nie było nic widać. Kiedy chłopina dojechał do mostu, stał na nim rycerz w zbroi jakby ze średniowiecza.
- Co wieziesz i dokąd zmierzasz ? – zapytał rycerz
- Zboże do Inowrocławia Panie – odparł chłop
- Bacz na słowa, albowiem jeden jest Pan – skarcił go rycerz i dodał
– Za twe zboże dam ci trzy razy tyle ile dostaniesz w Inowrocławiu, lecz musisz podążyć za mną i samemu wóz rozpakować. – Chłop bez wahania przystał na propozycję nieznajomego. Kiedy przekroczył most rycerz wszedł do rzeki a wody jej rozstąpiły się odsłaniając wielkie żelazne wrota. Rycerz delikatnym dotykiem otworzył je na oścież odkrywając przed chłopem tunel w głąb ziemi.
- Choć za mną, nic ci nie grozi – ponaglał rycerz. Chłop pociągnął konie z uzdę wprowadzając je na do rozstąpionej rzeki. Wszedł za rycerzem i do kamiennego korytarza, po kilku minutach znaleźli się w ogromnej sali, gdzie stały tysiące kamiennych rycerzy. Chłop poszedł za nieznajomym i ułożył zboże we wskazane miejsce. Wychodząc przypadkiem zahaczył o sznur dzwona wiszącego w kamiennej komnacie, gdzie znajdowali się rycerze. Nagle konie zarżały włócznie uderzyły o posadzkę, cięciwy łuków się napięły, tarcze z hukiem przesunęły się zasłaniając rycerzy.
„Czy już czas?” – zabrzmiało chóralne pytanie
- Idźcie spać powiadam! – rzekł rycerz który wprowadził chłopa do komnaty, - Dzień Pański jeszcze nie nadszedł!- Armia ponownie zamieniła się w kamień. Zalęknięty chłop, co sił wybiegł z komnaty wraz z końmi i opuścił nurt rzeki, a kiedy stanął na brzegu mgła opadła, a rzeka spokojnie płynęła.
I nikt nie uwierzyłby mu w tę opowieść, gdyby nie potrójna zapłata za zboże.