Skip to main content

Rusałka z Nowogardna

Rusałka z Nowogardna

Za czasów naszych przodków jezioro Nowogardno sięgało znacznie dalej na północ. Tam, gdzie dziedziniec szkoły przepoławia się na dwie części, biegła linia brzegowa.

Niedaleko Grodźca wody Nowogardna łączyły się malutkim jeziorkiem, które jest już prawie całe osuszone. Na wzniesieniu Wodnego Garba od dawna znajdowała się osada rybacka. Z drugiej strony rozmieściły się chatki samotnych rybaków. Wyszomir, jeden z rybaków mieszkał pod lasem, który dochodził nad samo jezioro. Wieczory spędzał w gronie znajomych na junackich pogwarkach. Do swojego domu wracał późno i nikogo już nie spotykał. Zabierał swój sprzęt rybacki i chodził nad jezioro, do łodzi, kołyszącej się na falach. Całą noc samotnie łowił. Wszyscy się dziwili jego odwadze. Inni rybacy przed północą przybijali do brzegu, aby nie spotkać Wyszomira. Nie ukazywał się nad jego wodami diabeł z Góry Szubienic, odstraszało go pianie kogutów zabieranych do łodzi. Już dawno przeniósł się na drogę do Olchowa. Pozostały tylko opowiadania o jego złośliwości. W Zatoce Lilii Wodnej pojawiła się piękna rusałka. Nie wiadomo skąd przywędrowała w te okolice.

Znalazła sobie miejsce w zaroślach Zatoki i kusiła wszystkich swoim pięknym śpiewem. Ci, którzy skusili się jej śpiewem byli wciągani w głębinę i nawet ciała nie udawało się odnaleźć. Młody rybak nic nie robił sobie z ostrzeżeń. Mówił nawet w przyjacielskim gronie, że bardzo miło jest mu spędzać czas na jeziorze przy tak przepięknym śpiewaniu. Żartował z rusałki oraz zaklinał się, że nigdy nie uda jej się przyciągnąć go do siebie. Mówiono, że wpadnie w jej sidła, ale nie słuchał ich. A panienka nie dawała za wygraną. Mając do czynienia z tak opornym słuchaczem, nastrajała głos na coraz piękniejsze tony, dobierała dźwięczne i urzekające słowa. W końcu którejś nocy udało jej się wyśpiewać ciszę mroku i księżycowe blaski jeziora. Wyszomir słuchał jej i czuł, że opuszcza go nastrój do żartów. Ostatnimi siły bronił się przed objęciem melodii. Na próżno!

W jej śpiewie przemieniał się otaczający świat, wszystko dookoła było już bajką i nieprawdopodobnym, kolorowym snem. Nieświadomy, co czyni, skierował łódź w stronę Zatoki Lilii Wodnej. Rusałka zdziwiona tak szybkim sukcesem przerwała na chwilę swoją piękną pieśń. W jednym momencie Wyszomir oprzytomniał. Prędko zasłonił rękami uszy i trwał nieruchomo aż do świtu. W momencie gdy śpiew ucichł, zmęczony rybak szybko popłynął w kierunku swego brzegu. Przez kilka nocy nie pokazywał się nad jeziorem. Nikt nie wiedział co się z nim dzieje. Nikomu nie opowiadał o tym, co go spotkało. Zauważono, że zmienił porę połowów i zaczęto dworować z niego. To było nie do zniesienia. Myślał sobie, że trzeba wrócić do dawnego zwyczaju. Przychodziło wspomnienie tamtej melodii i czuł, że nie zdoła się jej oprzeć. Myślał cały dzień co w tej sprawie począć. Wreszcie znalazł sposób zalepi sobie uszy gliną tak, żeby nic nie słyszał. Postanowił, że sprawdzi to jeszcze przed połowem, a potem wypłynie na jezioro. Tak też zrobił. Już zaczynało się ściemniać. W niespokojnej wodzie rozkołysały się odbłyski gwiazd. Panienka dojrzała łódź wypływającą na środek jeziora. Ogarnęła ją wielka radość. Już myślała, że się wystraszył i że więcej do niej nie wróci. Przepływał obok niej, a ona zaczęła:

- Czyżbyś za mną zatęsknił? Nie możesz żyć bez mojego śpiewu? - rzekła uwodzącym głosem.

- Nie, wcale za Tobą nie tęskniłem - odpowiedział zakłopotany Wyszomir.

- To po co tu wróciłeś? Mało Ci po wcześniejszym wydarzeniu? - rzekła.

- Wróciłem tu, ponieważ to jest moja ulubiona pora łowienia. Jeśli tym razem mnie złapiesz to już nie wrócę do mojego brzegu - rzekł przekonywająco.

- Chcesz przez to powiedzieć, że nie boisz się mojego śpiewu? - zapytała ze zdziwieniem.

- Troszkę się boję, że więcej nie wrócę do mojego brzegu, ale cóż - rzekł. Na tym zakończyła się ich rozmowa. Panienka rozpuściła swoje piękne, długie włosy i zaczęła śpiewać swoją uwodzącą melodię.

- Teraz udam, że ulegam czarowi. Może nawet podpłynę trochę w jej stronę, ale nie za blisko, bo wciągnie mnie w głębinę - zdecydował. Ruszył wiosłami. Widział tylko rozpromienioną twarz panienki. Gdy zatrzymał swoją łódź rusałka popatrzyła na niego zdziwiona, nic nie pojmując. Stanął w łodzi, mocno wsparł się stopami o jej dno, wziął się pod boki i krzyknął:

- No i co, moja panno? Słaby jest Twój czar. Na nic nie zda się Twoje śpiewanie! Możesz sobie innych zwodzić, nie mnie! Ale z Ciebie urodziwa białka. Kto wie, może i kochać potrafisz? Nie przeraziłbym się, gdybyś naszła mnie w mej chacie - powiedział przekonywająco.

- Co on mówił? O kochaniu? - powiedziała zdenerwowana panienka.

- To może być dobry pomysł. Udać zakochaną właśnie w nim - powiedziała po chwili zastanowienia. Ponownie zaczęła śpiewać. Nigdy jeszcze tak przejmującym uczuciem żadna pieśń  nie brzmiała na tej ziemi. Gdyby Wyszomir ją słyszał, byłby zgubiony w ratunku. Zaś glina w uszach trzymała się doskonale, a on spokojnie łowił. Tymczasem z panienką zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Nie spostrzegła, kiedy słowa miłosnej piosenki przeszły z ust do serca. Ogarnęła ją błogość, a potem tęsknota. Nie była już sobą, nieczułą kusicielką rybaków. Uczucie owładnęło nią całą. Uwierzyła swej melodii, swym słowom. Zauważając, że łódź kieruje się ku północnemu brzegowi, wskoczyła do wody i popłynęła. Wyszomir wyszedł na ląd. Zadowolony z siebie powoli szedł do domu. Jakże było się nie cieszyć?

-  Jutro pochwalę się swoim zwycięstwem przed młodzieżą z wioski na Wodnym Garbie. A może zdradzę im mój sposób - myślał. Dochodząc do chaty zauważył jakiś cień na ławce przy drzwiach. Zdziwiony podszedł bliżej.

- Nie, to niemożliwe! To przecież Ty, rusałka z Zatoki - rzekł.

- Wołałeś mnie, więc jestem. Jeśli zechcesz, wypędzisz mnie, kiedy tylko będziesz chciał. Wrócę do jeziora. Jeśli zechcesz, zostanę z Tobą. Nie potrafię teraz być tamtą, którą byłam wcześniej. Jestem inna, uwierz - mówiła przekonywająco. Wilgotne sploty długich włosów otoczyły go jasną falą. Widział z bliska jej źrenice-głębokie, przejrzyste. Przygarnął ją ogromnym uściskiem.

Zakochani żyli na północnym brzegu jeziora. Ludzie ich omijali, nie mogli pozbyć się lęku przed rusałką. Oni nie tęsknili do ludzi. Gdy po wielu latach pięknego życia rybak odszedł z tego świata, panienka wróciła do jeziora. Nie mogła umrzeć, ani zestarzeć się, nie będąc istotą ludzką. Nikt już jej nigdy nie widział i nie słyszał jej śpiewu. Mówią tylko, że kto uważnie wsłucha się w nocne szemrzenie spokojnych fal jeziora, ten usłyszy płynący z nich szept. To rusałka wspomina Wyszomira i cichą chatkę nad brzegiem i dzieje swojej miłości.

Julia Kaczmarek
Na podstawie: www.turkuspokoje.pl/o-rusalce-z-nowogardna-pokoje-miedzywodzie/