Skip to main content

Bydgoskie Piwo

Bydgoskie Piwo

W czasach kiedy Rzeczpospolita była państwem potężnym, niosącym oświatę nie tylko ludom wschodu ale także państwom zachodnim, kiedy na dwór królewski Jagiellonów przybywali najwięksi artyści ówczesnego świata, wówczas Bydgoszcz browarami słynął.

Nie było w znanym świecie piwa lepszego nad bydgoskie, złociste, gęste i pożywne – wówczas piwo miało dawać siłę i zagrzewać do walki, a do upicia miód miał służyć.

Ponieważ piwo bydgoskie były najlepszej jakości, każdy możny chciał się go napić i beczki z tym piwem mieć w swoich piwnicach. Za ogromne zasługi dla króla Kazimierza Jagiellończyka, starostą jasienickim, świeckim, osieckim, tucholskim, inowrocławskim, malborskim a przede wszystkim bydgoskim został Jan Kościelecki. Człek to był hardy i stanowczy, lecz i starostą był dobrym, tak że pod jego rządami ludzie nie cierpieli. Jan nie lubił kiedy jego rozkazy były ignorowane, biada temu kto dwa razy podpadł Janowi Kościeleckiemu – wówczas najbogatszemu i najbardziej wpływowemu  człowiekowi  na Kujawach.

Jednym z zarządzeń starosty był nakaz aby piwo bydgoski trafiło w beczkach do zamków w każdym podległym mu mieście, jednak aby nigdy pod żadnym pozorem nie było otwierane bez zgody Jana. Piwo to miało czekać na przybycie starosty bądź samego Króla Kazimierza Jagiellończyka, który był dłużnikiem Jana, ale któremu i Jan wiele zawdzięczał.  Wielka była ciekawość strażników zamkowych, kiedy wozy z piwem dotarły na miejsce. Znali jednak swojego starostę i wiedzieli, że złamanie zakazu może ich wiele kosztować. Inaczej rzecz się miała w Malborku, tamtejszy zamek obstawili dawni rycerze zakonu, którzy po przegranej wojnie trzynastoletniej oddali się pod usługi Kazimierza Jagiellończyka. Nie znając Jana Kościeleckiego, a jednocześnie gardząc polską szlachtą, postanowili złamać janowy zakaz i otworzyli beczki ze słynnym, nie tylko w Rzeczpospolitej, piwem bydgoskim.

Kiedy w dwa tygodnie później w Malborku pojawił się Jan Kościelecki, jego złość była tak ogromna, że na obsadę zamku padł blady strach. Na początku pragnął wychłostać wszystkich buńczycznych rycerzy, ale uznał iż taka kara nie będzie adekwatna do popełnionego czynu. Nakazał uwięzić krnąbrnych rycerzy i przygotować szubienicę na dziesięciu mężczyzn. Na nic się zdały zapewnienia, że zrobili to przez nieuwagę, oraz że byli pomocni w zdobyciu Malborka przez Kazimierza Jagiellończyka. Dopiero następnego ranka, kiedy stanęli na szubienicy, nadzieja pojawiła się w ich sercach, albowiem nie było tam sznurów. Wówczas Jan Kościelecki odezwał się do skazańców.

- Wielkie były wasze zasługi dla Rzeczpospolitej i dla jej Świętego Władcy. Jednak czyn wasz był równie haniebny, nie dlatego iż wypiliście najlepsze piwo, ale dlatego iż nie usłuchaliście rozkazu swojego Pana. To co przeszliście myśląc o śmierci, niech będzie dla was karą i przestrogą abyście nie gardzili moim rozkazem i abyście pamiętali, że zdrada nawet najmniejsza, najsurowiej będzie karana.  Zapamiętajcie też po wsze czasu, że piwo bydgoskie nie jest dla żadnego z was ani nawet dla mnie lecz dla samego króla Kazimierza gromadzone, albowiem kiedy tu zajedzie pragnę aby najlepszego smaku piwa skosztował, a my wraz z nim podczas ogromnej uczty.  Życie wam daruję i oczekuję wdzięczności i posłuszeństwa.

Od tego dnia załoga malborskiego zamku była najposłuszniejszą, że wszystkich i wierności swej Janowi dotrzymała. Kiedy przyszedł czas a zamek odwiedził Król Kazimierz, to również i rycerze mogli najwspanialszego piwa z Bydgoszczy zasmakować.