Skip to main content

Powstanie Poznania

Powstanie Poznania

Kilka lat po tym jak Lech przybył na tereny dzisiejszej Wielkopolski i wybudował tam wspaniały gród Gniezno. Podległe mu ziemie z czasem zaczęły się rozrastać. Lech władał coraz obszerniejszymi terenami. Jednak nie zawsze wiedział, kto na owych ziemiach poluje. Lech miał zwyczaj raz w tygodniu wypadać ze swoją drużyna na łowy do pobliskiej puszczy. 

{module Reklama - Czerwona Responsywna}

Lasy te urodzaje w owoce leśnie i obwite w dziczyznę idealnie nadawały się do tego typu rozrywek. Najczęściej ofiarą Lecha padały jelenie, które były ulubionym przysmakiem wodza. Czasem drużyna Lecha upolowała kilka bażantów, kuropatw a nawet dzika. Od czasu do czasu Lech dla rozrywki polował na niedźwiedzia, którego skóra była wręcz królewskim atrybutem. Pamiętnego dnia Lech wraz z drużyna polowali na tego wielkiego zwierza.

Przez kilka godzin tropili zwierza po całej puszczy. Nagle w oddali usłyszeli róg. Nie był to jednak róg żadnego ze znanych im plemion. Lechowi przypominał on dźwięk innego rogu, jednak był zmieniony. Wojowie szybko się zebrali w grupę, naszykowali broń i w bezszelestnym kroku ruszyli w stronę grania rogu. Po niespełna godzinie dodarli na niewielką polanę, na której odpoczywało spore wojsko. Przy największym ognisku siedziało dwóch, jak się zdawało Lechowi, wodzów.

Lech zdając sobie sprawę z przewagi wroga nakazał swojej drużynie rozproszyć się na około polany i wdrapać się na drzewa. Sam pozostają na ziemi, wystrzelił strzał ostrzegawczy w stronę przyjezdnych wodzów. Wojsko natychmiast złapało za broń szukając miejsca z którego zostali zaatakowani. Wtem z lasu na ciemnym koniu wyjechał Lech, w prawej dłoni dzierżył miecz. Jeden z wodzów obcych wojsk nakazał wstrzymać się swoim żołnierzom.

- Kim jesteście? I czego szukacie na moich ziemiach? – krzyknął Lech

- Wybacz Panie musieliśmy zbłądzić. Sądziliśmy, że ziemie te są niczyje. Nie szukamy zwady.  

- Podjedź do nas dobry człowieku i posil się. - dodał drugi

- Cóż to za gościna, częstować gospodarza w jego własnym domu? – odparł Lech i kontynuował – Nie jestem sam, jeden mój znak i ze wszystkich stron posypią się na was strzały. Lepiej aby wasi ludzie odłożyli broń, i pozostali na widoku.

- Czyńcie co każe. – rzekł wódz do rycerzy. Wojowie natychmiast odrzucili miecze, na bok, ciągle wpatrując się w Lecha.

Lech powoli podjechał do nie znajomych, zszedł z konia i zdjął hełm. Przybysze również to uczynili.

- Poznajesz nas? – zapytał jeden z wodzów

- Poznaje! – krzyknął uradowany Lech – Bracia moi kochani – dodał i rzucił się braciom na szyję. Po radosnym przywitaniu nakazał swoim ludziom, wyjść z ukrycia i dosiąść się do gości.

Czech i Rus nie byli zdziwieni odwagą swego brata, który pomimo mniejszej liczebności wojska, wyszedł im naprzeciw. Znali Lecha doskonale i wiedzieli, że będzie walczył o to co kocha. Bracia gościli u Lecha przez dziesięć dni,  a po tym czasie powrócili do swoich krain. Lech ku upamiętnieniu niezwykłego spotkania, postanowił w miejscu polany zbudować gród, który nazwał Poznań. Do dziś miasto to jest nie tylko chlubą Wielkopolski ale i całej Rzeczpospolitej.

{module Reklama - Czerwona Responsywna}