Skip to main content

Parobek Jędrek i zła Maryna

Parobek Jędrek i zła Maryna

W Kościelisku niedaleko Zakopanego żyła rodzina Sobczaków. Jako że gazda zajmował się handlem to i dom spory i parobka do pracy  mieli.  Ale gazda sam nie mieszkał, miał żonę Marynę, która tak rozkochana w dobrobycie, na krzywdę innych serce miała zamknięte a  i sama cierpień dostarczała.

Na polu nic nie robiła, czasem zajęła się pracami domowymi lecz częściej wysługiwała się córkami.

W gospodarstwie Sobczaków pracował parobek imieniem Jędrek. Chłopak ciężko pracował od rana do wieczora, wykonując wszystkie obowiązki ze starannością. Drzewo nie tylko porąbał ale i ułożył tak jak ułożone być powinno, świnie doglądał i owce pasał. Ale Maryna pracowitego chłopaka nie lubiła, pozwalał mu jedynie spać w stajni i jeść jeden posiłek dziennie. Dużo lepiej Jędrek miał w niedzielę, kiedy do domu wracał Gazda, który chłopaka za jego pracowitość bardzo lubił. Wówczas Jędrek jadał razem z całą rodziną sypiał w przybudówce i trochę więcej odpoczywał. Leczy gdy Gazda wyjeżdżał Maryna natychmiast rzucała się na młodego chłopaka, wyzywając go od nierobów i śpiochów.

Z wiekiem Jędrek robił się sprytniejszy, to też przestał już głodować, bo albo upolował zająca, albo złowił ryby. Czasem zabrał jajko czy dwa z kurnika i kawałek mięsa lub sera z wędzarni. Nie było to jednak takie ilości jedzenia, które mogłyby zaspokoić potrzeby dorastającego młodzieńca. W końcu Jędrek postanowił Marynie dać nauczkę. Czekał jednak do soboty, albowiem wtedy gaździna najwięcej pracy wkładała w przygotowanie obiadu, albowiem i na sobotę i nadzielę musiało starczyć.

Kiedy nadszedł ów dzień i pora obiadowa. Jędrek spodziewał się otrzymać miskę kaszy z ogórkiem kiszonym. Wziął wówczas stare, ubranie i poszedł do Maryny.

- Byłem niedaleko, a że żołądek mam pusty to poczułem piękne zapachy. Co w tym wielkim garze gotujesz, że tak smakowicie pachnie? – zapytał podchwytliwie Jędrek

- To nie jedzenia, głupcze, stare portki mego chłopa gotuję bo strasznie brudne – odpowiedziała zadowolona z siebie, że Jędrka przechytrzyła. Lecz parobek takiej odpowiedzi nie tylko się spodziewał a wręcz oczekiwał.

- A tym drugim garnku, bo zapach iście niebiański? – zapytał Jędrek

-Ze świniami przebywasz i węch straciłeś głupcze – odparła Maryna – to stare koszule mojego chłopa.

- No ale w trzecim garnku, to już na pewno jakieś dobre jadło, przecież toż to pora obiadowa. – Maryna nie mogąc nic wymyślić, a uważając Jędrka za głupka powiedziała z uśmiecham na twarzy.

- To kierpce mojego chłopa,  się gotują aby zapach odzyskały. – po tych słowach Maryna zaczęła potajemnie mieszać w garach a Jędrek wycofał się do tyłu, i powiedział.

- To jak już gotujesz ciuchy to ugotuj i moje bo o wiele brudniejsze – Parobek szybko złapał pokrywę od pierwszego gara, gdzie ziemniaki się gotowały, wrzucił do środka spodnie i docisnął. Potem do drugiego  gdzie kapusta świeża się gotowała wrzucił koszule, a do trzeciego w którym dusiło się mięso wrzucił swoje stare kierpce. Maryna aż podskoczyła z wściekłości.

- Cały obiad do wyrzucenia! – krzyknęła ze złością

- No przecież sama się zaklinałaś że ubrania gotujesz. Gdybym wiedział, że to obiad tobym swoich ciuchów nie wrzucił. –  Te słowa dotarły do Maryny, która wreszcie zrozumiała, jak niegodziwie z młodzieńcem się obchodziła. Od tamtej pory, nie wiadomo czy już z dobroci serca, czy ze strachu przed Jędrkiem, Maryna zapraszała go na każdy posiłek.